Uwielbiam Kraków i tak do końca nie wiem dlaczego. Czy na moja wyobraźnię warszawianki z miasta pokiereszowanego historią wpływa to, że w Krakowie czuć można ciągłość historii i zdarzeń, stare kamienice stoją i pewnie w wielu z nich skrzypią parkiety położone jeszcze przed II wojną światową, czy może onieśmiela mnie majestat polskich królów pochowanych na Wawelu, czy trochę jednak wierzę, że był jakiś smok wawelski, ział ogniem i pożerał okoliczne baranki. Sama nie wiem skąd to się bierze, ale uwielbiam przynajmniej raz do roku wpaść do Krakowa.
A, że wiele razy w pięknym Krakowie już byłam, nie sądziłam, że może mnie zaskoczyć w tak totalny sposób. Włóczyłyśmy się po mieście i ponieważ pogoda nie sprzyjała, nasz wyjazd nabrał bardziej charakteru knajpkowo-muzealnego. Jednego i drugiego w Krakowie nie brakuje, więc szukając miejsc, których jeszcze nie widziałyśmy, wpadłyśmy na pomysł odwiedzenia Muzeum Przyrodniczego Polskiej Akademii Nauk. Bo blisko Rynku i Plant, bo co zrobić z czasem, bo bilety śmiesznie tanie no i bo ponoć mają jakieś kosteczki mamuta. Więc tak trochę w ramach dowcipu wybrałyśmy się do tego muzeum. Muzeum umieszczone jest w kamienicy, która w żaden sposób nie rzuca się w oczy, bez trudu można minąć wejście bez nawet cienia zastanowienia się, że oto właśnie mijamy miejsce, w którym znajduje się JEDYNY NA ŚWIECIE KOMPLETNY EGZEMPLARZ NOSOROŻCA WŁOCHATEGO. Kiedy ta informacja do mnie dotarła, choć nie powiem – trochę czasu to zajęło, w głowie wybuchła mi bomba. Nigdzie indziej na świecie nie zobaczycie całego nosorożca włochatego!! Szok! Na świecie ludzie walą drzwiami i oknami do muzeów, żeby zobaczyć zrekonstruowany z kilku kostek szkielet pterodaktyla, tyranozaura czy innego „zaura” a tu, pod nosem w skromnym muzeum mamy taki unikat!
Nasz nosorożec włochaty, a w zasadzie ona, ma 30 tysięcy lat. Jak to zwykle przy wielkich odkryciach bywa, została znaleziona przypadkowo. Na początku XX wieku (ach, ten początek wieku XX to jakaś eksplozja odkryć i nauk wszelakich) w okolicach Staruni, malutkiej wioski położonej 30 km od Stanisławowa i 130 km od Lwowa rozpoczęto budowę szybów wiertniczych do wydobycia wosku ziemnego. Robotnicy pracujący przy stawianiu szybów natknęli się na ciało czegoś co wzięli za woła. Nieco zdziwienia budziły całkiem duże rogi zwierzęcia ale odkrywcy niespecjalnie wiele czasu poświęcili na zastanawianie się skąd takie dziwne rogi. Wydobyto ścierwo zwierzęcia a robotnicy wzięli kawałki skóry do obstalowania sobie zelówek. W końcu jednak dziwny wygląd zwierzęcia wzbudził czyjąś ciekawość i na szczęście w dość niedługim czasie badaniem wykopaliska zajęli się lwowscy i krakowscy naukowcy. Powołana komisja naukowa wstrzymała natychmiast prace wydobywcze w tym rejonie i zaczęła badać znalezione szczątki. Okazało się, że nasza samica nosorożca nie była całkiem sama. W pierwszej kolejności znaleziono szczątki mamuta i innego nosorożca włochatego. Policja zabezpieczyła miejsce i starał się odzyskać brakujące kawałki skóry. W jak dobrym stanie była skóra zwierzęcia skoro potrzebne było zaangażowanie w temat sądu. W październiku 1907 roku, sąd powiatowy w Nadwórnej postanowił, że „Odsyła się część mamutowej skóry, odkopanej w Staruni, a odebranej przez sąd tutejszy”. Prawdopodobnie brakujące kawałki skóry pochodziły ze szczątków mamuta, a kolejne niekompletne cielsko nosorożca wydobyto dopiero 6 listopada 1907 roku z głębokości 17,5 metra. Oba znaleziska umieszczono pierwotnie w Muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie (dzisiejsze Muzeum Przyrodnicze Ukraińskiej Akademii Nauk). Wybuch I wojny światowej zastopował prace, wznowiono je dopiero w 1929 roku pod nadzorem profesorów Jana Nowaka i Kazimierza Kostaneckiego.
Tym razem wydobyto kompletne cielsko nosorożca. Zanim udało się bezpiecznie przygotować znalezisko do transportu, dwukrotnie łamała się kolejowa lora, na której próbowano ułożyć ciało. Nic dziwnego, naukowcy szacują, że dorosły osobnik nosorożca włochatego osiągał wysokość 2 metrów, długość 5 metrów i ważył do 3,5 tony.
Ciało zostało przetransportowane do Krakowa i tam zajęto się preparowaniem znaleziska. Ściągnięto ze zwierzęcia świetnie zachowaną skórę, wypreparowano szkielet, wykonano odlewy gipsowe ciała w pozycji w jakiej zostało odnalezione. Nie zachowały się jedynie kopyta i dwa potężne rogi zwierzęcia. Niestety przez tyle lat nosorożec prawie całkowicie wyłysiał, zachowały się jedynie kawałki skóry pokryte włosami. Ale za to można oglądać kilka wypreparowanych organów wewnętrznych – język, podniebie, tchawicę, kawałek ucha.
Za tak świetny stan znaleziska odpowiadają konserwujące właściwości pokładów solanki i wosku ziemnego (ozokerytu). Oczywiście nie wiadomo co wydarzyło się, że w jednym miejscu padło kilka zwierząt i nasza nosorożyca znalazła się w tak zacnym gronie innych kolosów. Jak przypuszczał jeden z krakowskich profesorów, nagłą śmierć zwierząt mogła spowodować gwałtowna wiosenna burza, rzeka wylała i zaskoczyła pasące się stado. Z racji swych rozmiarów nie są to wybitnie zwinne zwierzęta, nurt rzeki więc je porwał a następnie rozmyty grunt pokrył zwierzęta.
W trakcie II wojny światowej niemieccy okupanci planowali wywiezienie nosorożca. Nie zdążyli, ważący 900 kg okaz został spuszczony z sali na 3 piętrze do piwnic i tam doczekał końca wojny przykryty workami z piaskiem. Niemcy zdążyli jedynie wykonać gipsowy odlew, który do tej pory można oglądać w Muzeum Przyrodniczym „Haus der Natur” w Salzburgu. Odlew pokryty jest sztucznym futrem.
Poniżej podaję nieco danych naukowych o nosorożcach włochatych zaczerpniętych ze strony Muzeum Przyrodniczego. Nasz egzemplarz datowano metodą radiowęglową w 1971 i 1974 roku i jego wiek określono na 30 tys lat. W opisach muzealnych znajdziecie datowanie na 40 tys lat.
Nosorożec włochaty Coelodonta antiquitatis jest wymarłym gatunkiem ssaka, który w okresie późnego plejstocenu występował na obszarze całej Eurazji, od Pirenejów aż po Syberię. Obok mamuta włochatego był największym roślinożercą epoki lodowcowej. Nosorożec włochaty odżywiał się głównie trawą i porostami. Dorosły osobnik osiągał wysokość ok. 2 m, długość ponad 5 m i ważył ok. 3,5 tony. Gęsta sierść i grube, długie włosy pokrywające ciało zapewniały mu dobrą ochronę przed utratą ciepła podczas surowych zim panujących w trakcie zlodowaceń. Zwężająca się ku przodowi głowa zaopatrzona była w dwa potężne rogi.
Nie zapomnijcie też o szczątkach mamuta, one też znajdują się w tym samym muzeum (Mammuthus primigenius), choć niekompletne i tak robią wrażenie. Zachowało się kilka fragmentów czaszek mamutów. Jedną z nich znaleziono w okolicach wsi Bzianka koło Rzeszowa. Czaszkę datowano na 14 tysięcy lat. Druga jest starsza i ma 25 tysięcy lat i pochodzi z okolic Dębicy, wykopano ją w rzece Wisłok.
Mam nadzieję, że przy okazji odwiedzicie skromne muzeum. Jeśli jeszcze Was nie przekonałam to warto wiedzieć, że kopię odlewu naszej nosorożycy znajdziecie w muzeach we Francji, Anglii, Belgii, Niemczech, Włoszech i Japonii. Wszystkie te muzea są bardzo dumne z posiadania takiego odlewu. A u nas oryginał. I niech was nie zniechęci bardzo długa nazwa krakowskiego muzeum – szukajcie Muzeum Przyrodniczego Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN.