W drodze na ceremonię aarti czyli błogosławieństwo rzeki, które miało się odbyć nad brzegiem rzeki Bagmati natknęliśmy się na ceremonie pogrzebowe i stosy z płonącymi zwłokami. Zgodnie z wierzeniami Nepalczyków, aby umożliwić duszy reinkarnację należy zwrócić ciało zmarłego rzece. Woda, jak w wielu kulturach, jest przejściem ze świata materialnego do świata duchowego. Ponadto rzeka, niosąc prochy zmarłego, zasila nimi glebę, z gleby wyrastają rośliny dające pożywienie zwierzętom, a dym z palonego ciała unosi się w powietrze i eter. Dzięki temu całe ciało zmarłego wraca do świata natury umożliwiając w ten sposób reinkarnację. Żeby zmarły miał szczęście w zaświatach, w zębach zmarłego umieszcza się kawałek złota. Spowite w biały całun i przystrojone kwiatami ciało układa się na stosie z solidnych belek, a w trakcie ceremonii mistrz ceremonii dodaje do stosu kolejne belki drewna i dużo suchych traw. Po całkowitym spaleniu ciała, prochy zmarłego wraz ze zwęglonym drewnem zsuwa się szuflą do rzeki. W rzece zaś młodzi chłopcy gorączkowo przeszukują wodę w poszukiwaniu tego kawałka złota, które na szczęście w zaświatach dostał zmarły. Nikt z rodziny, ani mistrz ceremonii nie przeszkadza im w poszukiwaniu fortuny. Całość ceremonii trwa przynajmniej od rana do wieczora a zasadą jej, że ciało ulega całkowitemu spaleniu.
Na brzegu rzeki zauważyłam sadhu, wędrownego ascetę o twarzy wymalowanej na biało i splecionych w dredy włosach. Ich widok robi wrażenie, wyglądają dość groźnie, jak istoty nie z tego świata…
Zaczęłam dopytywać o sadhu i usłyszałam taką oto historię…
Sadhu są wędrownymi szukającymi oświecenia. Ich nazwa pochodzi z sanskrytu i oznacza „ dobrego człowieka”. Życie spędzają na medytacji i wędrówkach do świętych miejsc, chętnie przyjmowani są w domach, goszczeni i karmieni. Sadhu nie posiadają zbyt wiele, cały swój dobytek noszą w tobołkach, utrzymują się z datków i gościnności wyznawców. Dewizą świętych wędrowców jest asceza i rozmyślania o duchowym oświeceniu. Turyści zawsze mogą zrobić sobie zdjęcie z sadhu, oczywiście za stosowną opłatą😊
Ale jest odłam świętych mężów szczególnie skupiony na praktykach grzebalnych. Ci święci mężowie szczególnie skupieni są na śmierci a ich życie zmierza dosłownie do osiągnięcia śmierci za życia. Brzmi dziwnie? Jak można osiągnąć śmierć za życia? No to posłuchajcie…
Aghori, bo tak nazywa się ten kierunek ascetyczny wzięli swój początek w Waranasi w Indiach i tam żyje wciąż najwięcej przedstawicieli tej tajemniczej społeczności. Ale można znaleźć ich również w innych krajach, między innymi w Stanach Zjednoczonych. Aghori żyją jak najbliżej śmierci, zwykle na cmentarzach lub w bezpośrednim sąsiedztwie stosów ciałopalnych. Podobnie jak sadhu, aghori malują na biało twarze, ale w ich przypadku zamiast farbek do bielenia twarzy używają prochów ze stosów pogrzebowych. Do swoich rytuałów, które owiane są grozą i tajemnicą, używają ludzkich kości.
Ponieważ zachowania aghori są wielce ekscentryczne, pierwotnie nadano im taką nazwę uznając ich za nieustraszonych (a-ghor-i). By zasłużyć na to miano, adept tego kierunku musi podejmować działania pokazujące brak strachu i obrzydzenia, między innymi nie obce im jest spożywanie nie do końca skremowanych szczątków ludzkich. Ponieważ takie zachowania uznawane są przez religie hinduistyczne za nieczyste, dziś aghori oznacza obrzydzenie i nieczystość. Nie przeszkadza to jednak na uznawanie praktykujących ten kierunek za świętych obdarzonych zdolnościami magicznymi.
Aghori jednak niespecjalnie przejmują się odbiorem społecznym. Wierzą, jak inni hindusi w wyzwolenie (moksza) z cyklu reinkarnacji (samsara). Utrzymują jednak, że wszystkie przeciwieństwa są identyczne, jedno nie może istnieć bez drugiego, więc natura dualistyczna jest iluzoryczna. Przekształcają więc społeczne tabu w swoje praktyki tak by negować przyjęty porządek i szokować.
Aghori wierzą, że bogowie są doskonali i odpowiedzialni za każdą żyjącą istotę oraz za każdą myśl. W związku z tym, wszystko co istnieje musi być doskonałe. Gdyby zaprzeczyć doskonałości otaczającego nas świata to tak jakby zaprzeczyć doskonałości bogów. Stąd zachowania i praktyki aghori mają zburzyć istniejące w społeczeństwach tabu, prowokują swoim ekscentrycznym zachowaniem szukając piękna i doskonałości we wszystkim. Jednym z takich tabu jest nekrofagia, zaś aghori uważają, że spożywanie mięsa ludzkiego, nawet z rozkładających się zwłok jest tak samo dobre jak spożywanie każdego innego pokarmu. Aghori wierzą również, że ich sposób życia buduje most pomiędzy życiem a śmiercią. Chodzą ubrani w całun wzięty ze zwłok, często za towarzysza biorą sobie psa, ponieważ pies jest uznawany za symbolicznego wierzchowca Sziwy, z którym się identyfikują. Mówią o sobie, że żyją jak psy, śpią tak jak psy, jedzą jak psy.
Szczyt osiągnięć aghori to przekroczenie podczas medytacji dualizmu życia i śmierci i stania się żywym trupem za życia. Taki stan zapewnia połączenie się z Sziwą, wierzy się, że jogin w sposób świadomy opuścił ciało a taka śmierć nie jest tożsama ze śmiercią fizyczną. Moment ten następuje wtedy, gdy jogin osiągnie całkowite zrozumienie swojej fizycznej karmy i zwykle sam wybiera datę swoujej śmierci. Swami Rama w książce „Żyjąc wśród himalajskich mnichów” wymienia kilka sposobów na opuszczenie ciała przez aghori: zamarznięcie podczas medytacji, zatrzymanie oddechu w głębokich wodach himalajskich, błyskawiczne samospalenie poprzez medytację skupioną na splocie słonecznym oraz otwarcie sklepienia czaszki.
Kiedy już wiadomo, że zasuszony aghori nie medytuje lecz odszedł, jego ciała nie kremuje się w tradycyjnej ceremonii ciałopalnej lecz grzebie w takiej pozycji w jakiej znaleziono go w trakcie medytacji w specjalnym pojemniku. Nad pochowanym aghori wznosi się świątynię mahasamadhi, czyli świątynię grobową. W hinduizmie taki typ śmierci nie jest uznawany za samobójstwo i oczywiście przebiega świadomie. Świątynie zbudowane na zwłokach aghori stają się miejscami kultu i cudów.
Popularność tego kultu rośnie zarówno w Indiach jak i na Zachodzie. W Indiach wielu praktykujących wywodzi się z indyjskiej klasy średniej.
W Nepalu widzieliśmy zaledwie sadhu, raczej nie spotkaliśmy aghori. Może dlatego, że ciała w Nepalu kremuje się całkowicie. Ale jest bardzo prawdopodobne, że są oni w wielu miejscach świata w okolicach, gdzie dokonuje się spalenia ciał, ponieważ aghori uważają, że cały świat jest jednym wielkim polem kremacyjnym…