Wiele magii dzieje się w Meksyku. Byłam, widziałam. Zresztą wiele krajów Ameryki Środkowej i Południowej przesiąkniętych jest wiarą w magiczne moce różnych zjawisk, zwierząt, ziół czy słów. Ale to szczególnie w Meksyku zaskoczyła mnie wiara w magię połączona z tak bardzo komercyjnym napojem jakim jest Coca-Cola.
Piękny, kolorowy kraj o wielkiej historii i z dużymi współczesnymi problemami politycznymi a przede wszystkim socjalnymi. Kiepska opieka zdrowotna, słaby system podatkowy, który wielu z pewnością cieszy ale i nie pozwala na osiągnięcie społecznej ochrony osób nieradzących sobie w życiu najlepiej, schorowanych lub starszych. Nic dziwnego więc, że tam gdzie nie ma wsparcia państwa i realnej pomocy instytucji państwowych, wiele osób ucieka się do wiary w magiczne moce różnych części roślin, zwierząt lub innych rzeczy.
Meksyk ma podobno najwyższe na świecie spożycie Coca-Coli na jednego mieszkańca. Szczególnie w rodzinach indiańskich Coca-Cola nadaje życiu mieszkańców i uroczystościom rodzinnym prestiżowego charakteru. Nie może go zabraknąć na weselach i stypach. Colę podaje się nawet małym dzieciom, chorym i starszym. W niektórych regionach nie pije się nic innego jak Coca-Colę, która wyparła z użycia od wielu lat przyrządzane napoje na bazie kukurydzy.
Żeby wyprodukować 1 litr Coca-Coli, potrzebne jest około 2 litrów wody. Koncern oskarżany jest o nadmierną eksploatację zasobów wody, agresywną politykę reklamową i brak edukacji choćby co do ilości cukru zawartego w napoju. Z drugiej strony niezbyt sprawny system oczyszczania wody pitnej dla ludności wzmaga brak zaufania do jakości dostępnej wody i wspiera zainteresowanie colą.
Problem najlepiej widoczny jest w Chiapas i stolicy tego regionu, San Cristobal de las Casas. Piękne, kolonialne miasto założone w początkach XVI wieku położone jest w dolinie na wysokości 2200 metrów i ma poważne problemy z niedoborami pitnej wody. Tu spożycie Coca-Coli jest ekstremalnie wysokie.
Napój wykorzystuje się w obrzędach religijnych i magicznych. Częstym wyjaśnieniem kariery Coli w sferze mistycznej i religijnej tłumaczone jest wiarą w to, że bekanie jest zdrowe, pomaga w oczyszczeniu ze złych duchów, uwalnia złą energię i oczyszcza organizm. Stąd przed Colą w obrzędach używane były napoje przygotowywane na bazie kukurydzy, często solidnie fermentujące.
Nie wiem czy wyjaśnienie z bekaniem rzeczywiście ma oparcie w wierzeniach miejscowej ludności, ja widziałam taką scenkę – przepiękny kościół w San Juan Chamula,, do którego z gór niekiedy kilka dni schodzą Indianie Mayo. Po to żeby się pomodlić, przeprosić za grzechy. Długa wędrówka a wędrują całymi rodzinami, z małymi dziećmi. Kobiety ubrane w tradycyjne włochate spódnice z wełny nie pozwalały robić sobie zdjęć. W kościele robienie zdjęć jest także zabronione. Szkoda, bo jest bardzo kolorowy, skromny, w zasadzie pusty. Po bokach nawy stoją rzeźby świętych, każdy ma na szyi zawieszone lusterko. Na podłodze gęsto rozrzucone igliwie, w kościele wszędzie czuć zapach świeżego igliwia. Nie powiem, jest pięknie, inaczej i magicznie.
Przed jedną z rzeźb świętego klęczy kilku osobowa rodzina, modlą się, pochylają nisko do ziemi. Nagle sprawnym ruchem jedna z kobiet ukręca łeb przyniesionemu kurczakowi a następnie kropi posadzkę wokół, kurczaka i postać świętego Coca-Colą! No przyznaję, że mnie ciut zatkało, choć gdyby tak pomyśleć, jaki rodzaj modlitwy i mszy jest ciekawszy….
A co do lusterek na szyjach świętych. Wytłumaczenie jakie dostałam od lokalnego przewodnika było takie – Indianie nie do końca umieją wyjaśnić sobie koncepcję spowiedzi i to w jaki sposób wypowiedziany żal za grzechy i modlitwa oczyszczają duszę. Wyobrażają sobie to tak, że wraz z modlitwą do konkretnego świętego dusza wychodzi z ciała człowieka, święty ją oczyszcza, czysta dusza odbija się od lusterka i trafia ponownie do swojego właściciela.
Meksyk, obok niesamowicie bogatej historii i zapierających dech w piersiach zabytkach z pewnością ma dla Was wiele niespodzianek. Jeśli macie odwagę spróbujcie mydełek na przyciągnięcie partnera ze spermy grzechotnika, butelkowanej wody zapewniającej obecność Ducha Świętego, opiekuńczych madonn i wielu innych atrakcji magicznych. Zresztą nie tylko Meksyk, podobne magiczne miejsca znajdziecie na targu czarownic w La Paz w Boliwii, na straganach voodoo w Brazylii i Ekwadorze, targu czarowników w Johannesburg’u w RPA. Od leczenia niepłodności sproszkowanymi płodami lam po powiększanie penisa i przywoływanie utraconych kochanków. Każdy kontynent ma coś do zaoferowania.